Zostały trzy dni na ogarnięcie się... A jakoś mało casu kruca bomba na wszystko. Cudem udało mi się zdążyć dziś tuż przed zamknięciem i ubłagać krawcową, żeby mi pozszywała popruty kostium. W najgorszym wypadku mogłabym oczywiście latać topless... ale podejrzewam, że muzułmanie mogliby nieco krzywo na mnie patrzeć :P
Jeszcze wymiana waluty, ostatnie zakupy, ładowanie baterii do apartatów. I najgorsze...ciężki wybór pomiędzy rzeczami które są niezbędne, w miarę potrzebne, takie które warto byłoby wziąć, gdybym była jeszcze w stanie udźwignąć plecak i takie, które chciałabym zabrać, gdyby ktoś ten plecak nosił za mną :) Ciężkie to decyzje dla mnie. Wie o tym każdy, kto kiedykolwiek zaglądał do mojej torebki. A podkreślam, że zdarzyło mi się w niej znaleźć młotek i wieeeelkie nożyczki :)
Oby do niedzieli.