Geoblog.pl    Martyszka    Podróże    Moja Azja    Jezioro, lenistwo, bol tylka i dziura w stopie
Zwiń mapę
2010
25
lis

Jezioro, lenistwo, bol tylka i dziura w stopie

 
Indonezja
Indonezja, Bukittinggi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10193 km
 
Bol tylka to efekt dwudniowych wypraw na skuterach...
W naszym hotelu urzeduje niejaki Roni - ktory organizuje wszystko co sie da - wycieczki, busy, hotele w innych miastach. Robie to dobrze i ceny sa przystepne, wiec Roniego lubimy. Za jego posrednictwem wykupilismy jedna wycieczke nad jezioro gorskie i druga na wodospady.
Uff, dzieje sie tyle, ze nie wiem od czego zaczac :) Zaczelo sie wczoraj od lokalnego sniadania. Hmmm, cos na ksztalt naszego kleiku ryzowego, z jakimis slodkimi kulkami galaretowatymi i syropem. Zjedlismy. Jak mowi nasz indonezyjski przyjaciel "never try, never know".
Droga nad jezioro wiodla czesciowo przez jakies dzunglaste zarosla - rosla tam kawa (taka co jak ja wysraja za przeproszeniem malpy lub koty, to kosztuje potem krocie), owoce wszelkiej masci. Mijalismy pola ryzowe, tradycyjna zabudowe, usmiechnietych tubylcow. Wysmienicie.
Potem pora na kapiel w jeziorze. Woda jak zupa, ale kapiel fajna, bo dlugo oczekiwana z bolem tylka. No i chyba najmniej sie spodziewalismy, ze pierwsza plaza na ktorej bedziemy urzedowac bedzie akurat nad... jeziorem :) Po plywaniu lokalne zarelko nad jeziorem o nic nie mowiacej nazwie gado-gado. Brzmialo w kazdym razie lepiej niz smakowalo.
W drodze powrotnej zaczelo lac. Pogoda sie tu zmienia w takim tempie, ze za Chiny nie jest sie w stanie przewidziec, co bedzie za piec minut.
Po wycieczce bylismy tak padnieci, ze marzylismy tylko o pojsciu spac. Ale no way. Obiecalismy naszym przewodnikom i Roniemu degustacje polskiej wodki, ktora kupilismy na Okeciu. Ale poniewaz ciepla wodka jest bleee, to jeden w lokalesow zabral ja do domu do zamrazalnika i umowilismy sie za godzine.
No i zaczelo sie... Nie chcieli przyjac do wiadomosci, ze jak sie do odrobiny gorzkiej zolodkowej nalezy dolac spite'a. W zamian za to do odrobiny spite'a dolewali gorzka zolodkowa i potem robili cudne miny, komentujac jak robi im sie cieplo wbrzuchach. Potem przyszla pora na zubrowke. Ta rabali bez niczego. Kaszlac, plujac. ale twardzi byli :) W koncu wyszlo na to, ze my stawialismy gorzale, a oni zadbali o reszte. Yan, An, czy jak on tam - w kazdym razie jeden z przewodnikow wskoczyl na skuter i przywiozl pyszne cos w rodzaju ciasta z bananami na cieplo w czekoladzie. No palce lizac, jezor do pasa. Wyskrobywalam pudelko z resztek :) Panowie tak sie rozluznili, ze zalapalam sie na darmowy masaz. Co prawda odbywal sie na chodniku przed hotelem i ubranie mam wymazane jakims oleistym, imbirowym talatajstem, ale bylo fajnie. Wogole na pomysl masazu wpadli, bo stweirdzili, ze w ten sposob mnie dobudza, bo chca zebym jeszcze siedziala z nimi a nie szla spac. Masaz nie obudzil mnie w zaden sposob, ale jakos nie bylo mi szczegolnie przykro z tego powodu, bo fajnie sie zrelaksowalam. Potem masowanie sie rozprzestrzenilo i potegalo glownie na bolesnym uciskaniu roznych punktow na ciele, co zaczeli robic sobie wszyscy nawzajem. W dalszej kolejnosci bylo podnoszenie drugiej osoby w dziwnej pozycji, zeby strzelilo cos w kregoslupie i inne cudowne praktyki manualne :)
Po wieczorku zapoznawczym... uydalo nam sie spoznic na kolejna wycieczke o jedyne 20 minut. Tym razem jechalismy nad wodospady. Tylek obolaly po dniu poprzednim odmawial posluszenstwa, ale skoro warto no to jedziemy. Droga dluga, wodospady... dosc mizerne. Troche inaczej sobie to wyobrazalismy. Ale okazalo sie, ze jest jeszcze jeden, ostatni wodospad, do ktorego dochodzi sie przez fragment dzungli. Tak - chcielismy go zobaczyc :) Przedzieranie sie przez dzunle, wcale nie bylo takie proste, chociaz podejrzewam, ze ta droga wcale szczegolnie hard core'owa nie byla. W kazdym razie ugrzezlam moim slicznym rozowym trampkiem w blocie. Lazilismy po kamieniach, przez strumienie. Nabylam jakze cenna wiedze, ze podtrzymywanie sie w takich sytuacjach za...listek jest glupie. Bo listek sie urywa i... trach. :) Dotarlismy do wodospady. Nie roznil sie niczym szczegolnym od pozostalych, ale okolicznosci przyrody i wczesniejsza wedrowka sprawily, ze byl wyjatkowy. A skoro wyjatkowy, to trzeba sie wykapac. Michal na waleta, ja nie... bo jeszcze zgorszylabym Jana, Ana, czy jak mu tam. Ale generalnie w bieliznie, bo nie bylo ani czasu, ani miejsca na przebieranie sie w kostium i inne bajery. Weszlam do wody i pierwsze co zrobilam to... dziure we wlasnej stopie. Sczescie, zem zaszczepiona na tezca. Dziura nie za duza, ale dosc bolesna. Ale gdybym nic sobie nie zrobila, nie bylabym soba przeciez :)
My sie slodko kapalismy, a tu nadciagnela burza z tropikalna ulewa. Droga powrotna byla znacznie szybsza, niez ta do wodospadu, bop staralismuy sie jak najszybciej uciec przed deszczem. Efekt - pukniete kolano, stluczony kciuk, bloto wszedzie. Ale przetrwalam. I fajnie potem uslyszec, ze jestem "easygoing, strong woman, who doesn't complain" :)
Dzis jeszcze ruszamy na jakis pokaz tancow na potluczonym szle. A jutro bus do Bungus... Tam Roni ma przyjaciela, ktory ma hotel, tani i podobno czysty, wiec tam jedziemy. A w planach... wycieczka na rajska wyspe :) Ale o tym pozniej...

Kisses
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (30)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
Ariana
Ariana - 2010-11-26 11:01
po tych wszystkich kontuzjach az sie boje jak zakonczyl sie ten pokaz tancow na potluczonym szkle....
 
Martyszka
Martyszka - 2010-11-27 14:27
Nie dotarlismy... za pozno sie zorientowalismy :) Ale w zamian lokalesi nasi zabrali nas na... herbate z jajkiem, o czym w kolejnym wpisie :)
 
 
Martyszka
Marta W.
zwiedziła 3% świata (6 państw)
Zasoby: 17 wpisów17 40 komentarzy40 142 zdjęcia142 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
08.11.2010 - 08.12.2010