Geoblog.pl    Martyszka    Podróże    Moja Azja    Zabic, nie zabic??? Na pewno palnac w leb!!!
Zwiń mapę
2010
06
gru

Zabic, nie zabic??? Na pewno palnac w leb!!!

 
Indonezja
Indonezja, Kuta
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12234 km
 
Wczoraj pojechalam nurkowac. Nie bylo tego wczesniej w planach, ale wynegocjowalam bardzo przyzwoita cene, wiec dlaczego mialabym sobie odmowic przyjemnosci. Widoki podwodne daleko slabsze od egipskich (tam jest piekna kolorowa rafa), ale i tak bylo warto. Bylam tylko ja i divemaster, wiec calkiem symatycznie, gdyby nie fakt, ze momentami mialam wrazenie, ze nurkuje lepiej niz on... No coz. Co kraj to... inny poziom divemasterow. Podobno na studiach tez maja niski poziom, wiec to taka ogolna regula :)
Chybotliwa lodeczka wyplynelismy na bezkresne wody Oceanu Indyjskiego. Kurczowo trzymalam sie burty, obawiajac sie ze zrobie plum i tyle bedzie ze mnie, tym bardziej, ze na prosbe divemastera przyodzialam juz pas balastowy. Jakiez bylo moje zaskoczenie, kiedy kazal mi wskoczyc w pasie z obciazeniem do wody... Bez jaketu (dla niewiedzacych kamizelka, ktora reguluje wypornosc). Komentarz krotki "Tylko trzymaj sie mocno lodki, zebys nie poszla na dno". Po prostu git majonez, bum tarara.
Ale pod woda pokarmilam kolorowe rybki - w tym Nemo i jego kumpli (podziobaly mnie po palcach, bo jakies nienazarte byly), widzialam z bliska rekina i w sumie jestem zadowolona. W koncu nurkowanie w Indonezji pewnie sie szybko nie powtorzy, a tak to bede mogla przyszpanowac :)

Noc mialam z przygodami... To znaczy przygody byly nie moje, ale ja sie stresowalam. Najpierw bylismy na sushi - raz placisz jesz ile chcesz. Smaczne bylo, ale nam zaszkodzilo. Po raz pierwszy dostalam regularnego rozstroju zoladka, a Michal dogorywal na lozku. No more indonesian sushi... Chyba nie sa specjalistami w tej dzidzinie...
Bylam przekonana, ze bol brzucha odstreczy Michala od nocnych eskapad. Ale no way.
Ja wykonczona poszlam spac, a on postawowil przetestowac promocje piwa i drinkow w jakims barze.
Duzy jest, wiec niech idzie - pomyslalam...
Wyszedl ok 23:30. Po kilku godzinach wpadl do pokoju z usmiechem od ucha do ucha, zabral reszte wodki, ktora nabyl droga kupna na Okeciu, wykrzykujac przy tym, ze bawi sie z jakimis Indonezyjczykami i jest super. No jak super, to super. Niech sie bawi. Poszlam spac dalej...
Ok 7 rano obudzilam sie. Lozko obok puste.
Zaczynam sie stresowac. Znow bol brzucha - tym razem z nerwow.
9 - nie ma go.
10 - dalej cisza.
Dostaje powoli telepki, polaczonej z lekka kurwica.
Zadzwonic nie mam jak, bo zostawil telefon w pokoju (ostatnio jak sie tu napil, to go zgubil, wiec tym razem przezornie nie zabieral, hehehe).
Juz widzialam siebie niosaca dwa plecaki i rozmawiajaca przez telefon z lkajaca mama Michala. Wizje apokaliptyczne - utopiony, porwany przez terrorystow, przejechany, bez nerki. No cholera wie co... A jutro wylot do domu.
Zostawilam kartke w pokoju, ze ma sie odezwac jak tylko wroci i daje mu deadline do 13. Jak sie nie odezwie, to zaczynam dzwonic po szpitalach, a w nastepnej kolejnosci do Polski i poszlam go szukac - chociaz nie mialam pojecia gdzie.
Wrocil tuz pzed 11... Caly zdrowy na szczescie, ale mialam ochote go zabic. Okazalo sie, ze pil z tymi ludzmi, potem poszli do jakiegos kolejnego baru i potem gdzies jeszcze na drugi koniec miasta pojechali dalej balowac.
Koniec histrii jest dosc hmmm, zaskakujacy... Chociaz nie, moze wcale nie taki zaskakujacy. Bralam taki scenariusz pod uwage :) Po wypiciu sporej ilsci alkoholu zobaczyl bardzo ladna Azjatke i sie do niej przysiadl... A ta go zabrala ze soba. Zawiozla go do czegos co nie wiadomo czy bylo burdelem, czy czym... On oczywiscie za mlody i za pikny, zeby z takie rzeczy placic... I skonczylo sie na jakiejs probie podejscie do sprawy i wspolnym spaniu... Co najsmieszniejsze... sliczna Azjatka byla prawopodobnie ladyboyem... No masakra!!!!!!!!!!!!!!! I smieszno i straszno, ale co sie strachu najadlam to moje!!!
Dzis ma szlaban na wszelkie wychodzenia.

Ja jeszcze sobie skocze na masaz (tak w ramach postresowego relaksu) i jutro jakos kolo poludnia mamy stad lot do Bangkoku.

See ya niebawem :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (16)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Martyszka
Marta W.
zwiedziła 3% świata (6 państw)
Zasoby: 17 wpisów17 40 komentarzy40 142 zdjęcia142 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
08.11.2010 - 08.12.2010